11 marca 2020 roku premier Mateusz Morawiecki ogłosił zamknięcie placówek oświatowych. Ta wiadomość jako pierwsza uświadomiła Polakom, że koronawirus zawitał także do nas. Kolejne dni przyniosły dalsze obostrzenia, a także… znaczący spadek ruchu na drogach. W okresie wielkanocnym, który był zupełnie inny niż zwykle, drogi były niemal puste. Z kolei przeprowadzane przez patrole policyjne kontrole wykazały większą trzeźwość oraz ostrożność kierowców. Czy obecnie, ponad dwa miesiące później, pozytywna tendencja się utrzymuje? Czy faktycznie podczas epidemii jest bezpieczniej na drogach?
Mniejszy ruch oznacza mniej wypadków? Co mówią statystyki? – podczas epidemii jest bezpieczniej na drogach
Większość z nas jest pewnie przekonana, że mniej samochodów, a więc i mniejszy ruch, gwarantują większe bezpieczeństwo i zdecydowanie niższą liczbę wypadków. Niestety dane zebrane w marcu i kwietniu nie do końca pokrywają się z tym osądem.
Prawdą jest, że liczba wypadków spadła aż o 30%, porównując informacje ze stycznia i lutego. Co więcej, ten pozytywny wynik może faktycznie brać się z faktu, że od momentu ogłoszenia epidemii, ilość aut na drogach zdecydowanie spadła. Skoro więc mniej kierowców zdecydowało się w tym okresie wsiąść za kółko, automatycznie doszło też do mniejszej liczby wypadków.
Czy podczas epidemii jest bezpieczniej na drogach? – epidemia a nietrzeźwość
Nieco inaczej kształtują się statystyki, jeśli chodzi o ilość pijanych kierowców. Co prawda, w marcu i kwietniu było ich mniej o jakieś 10%, ale w przełożeniu na liczby nie wygląda to już tak optymistyczne.
Liczba pijanych kierowców, złapanych na gorącym uczynku, systematycznie rośnie. W marcu było ich około 140 przypadków. W kwietniu już ponad 150, a najnowsze dane z maja mówią o niemal 200 pijanych kierowcach!
Te zastraszające liczby wiązać się mogą z poluzowaniem rządowych obostrzeń. Coraz więcej ludzi wychodzi bowiem z domów, poszczególne sfery życia wracają do normalności, a przez to zwiększa się także codzienny ruch. Jednak te dane pokazują jednocześnie, że wciąż niewiele zmieniło się w myśleniu Polaków. Kiedy ruch na drogach wraca stopniowo do stanu sprzed epidemii, wzrasta także liczba nietrzeźwych osób, prowadzących pod wpływem alkoholu.
Czy w czasie epidemii pijemy więcej?
Wzrost liczby nietrzeźwych kierowców może mieć jednak pewien związek z sytuacją epidemiczną w kraju. Jaki?
Marzec i kwiecień były miesiącami zamrożenia wielu aspektów naszego życia. Wiele branż zawiesiło działalność lub pracowało na mocno zwolnionych obrotach. Miejsca użyteczności publicznej były zamknięte. Duża część pracowników przeszła na pracę zdalną, a w szczególnych przypadkach na tak zwane postojowe. W związku z zamknięciem szkół i przedszkoli duża liczba rodziców musiała wziąć zasiłek opiekuńczy, aby móc zostać ze swoimi dziećmi w domu.
To wszystko wprowadziło ogromny zamęt i zakłóciło naturalny rytm funkcjonowania większości obywateli. Nie sposób już teraz określić wszystkich skutków społecznych takiego stanu rzeczy, jednak wykonane w ostatnim czasie badania pokazują, że za sprawą przymusowego siedzenia w domu, wielu kierowców zaczęło więcej pić. Duża część osób, deklarujących większe spożycie, częściej także, mimo obostrzeń, wsiadała za kółko.
Jest to być może jedna z przyczyn tego, że stan epidemii nie przełożył się na większe bezpieczeństwo na drogach. Nie licząc czasu, kiedy na ulicach było po prostu mniej samochodów, liczba nietrzeźwych kierowców nie zmieniła się, a nawet nieco wzrosła.
Jednocześnie, w kierowcach wzrosło przekonanie, że wybuch epidemii sprawi, że na drogach będzie mniej kontroli albo trudniej będzie na nie trafić. Ten mylny osąd mógł wzbudzić poczucie bezkarności u nieuczciwych osób, które mimo spożycia alkoholu, wsiadały za kółko. Tymczasem policja podkreśla, że, mimo luzowania restrykcji, kierowcy nie mają co liczyć na niższą liczbę kontroli lub łagodniejsze traktowanie. W kwestii nietrzeźwości nie będzie bowiem żadnych kompromisów!
Czy epidemia zmieniła coś w podejściu kierowców?
Okazuje się, niestety, że sytuacja nie wygląda tak kolorowo, jak byśmy sobie życzyli. Spadek ruchu, z oczywistych względów, spowodował jednoczesny spadek liczby wypadków oraz ilości nietrzeźwych kierowców (porównując dane z początku roku). Nie przekłada się to jednak na wzrost świadomości czy większej ostrożności na drogach. Trudno też stwierdzić z całą pewnością, że podczas epidemii jest bezpieczniej na drogach.
Mogłoby się wydawać, że sytuacja epidemiczna w Polsce zmieni, choć odrobinę, sposób myślenia kierowców. Niestety, jak pokazują statystyki, ostatnie wydarzenia miały niewielki wpływ na świadomość i odpowiedzialność. Zmniejszył się co prawda ruch uliczny, ale, proporcjonalnie, nadal dochodzi do wielu wypadków i wciąż wiele osób wsiada za kółko w stanie nietrzeźwym. Te przykre dane przerażają i pokazują jednocześnie, że edukacja kierowców musi trwać nadal!